Giorgio Armani - niezależny mistrz elegancji
- OtoItalia

- 17 wrz
- 8 minut(y) czytania
Zaktualizowano: 18 wrz
W czwartek 4 września w wieku 91 lat odszedł jeden z najwybitniejszych projektantów mody w dziejach - Włoch Giorgio Armani.

Urodzony 11 lipca 1934 roku, zwykły chłopak z Piacenzy z północnych Włoch, w młodości marzył, by zostać lekarzem i za pomocą stetoskopu móc badać ludzkie serca. Poszedł jednak zupełnie inną ścieżką i zamiast je leczyć - zaczął je poruszać. Swoją przygodę w branży modowej zainicjował w roku 1975, kiedy sprzedał starego Volkswagena, aby zdobyć pieniądze na start działalności. Dziś jego dzieło uważane jest za trzecią co do wielkości włoską grupę modową po Guccim i Pradzie.
O początki Giorgio, rozkwit jego kariery i wpływ na globalne modowe trendy, spytałem Jarosława Panka - przedsiębiorcę, właściciela sklepu Grand Luxury Outlet w kieleckim Grand Hotelu, a przede wszystkim znakomitego eksperta w temacie mody.
OtoItalia: Kiedy w połowie lat 70-tych pojawiał się pomału zalążek modowego imperium Armaniego, Włoch był nastawiony przede wszystkim na produkcję garniturów dla mężczyzn, i przez kolejne lata, aż do dziś, marka ta kojarzy się w głównym stopniu właśnie z męską odzieżą i akcesoriami. W którym momencie Giorgio postanowił otworzyć się również na wyroby dla kobiet, i co według Pana nim kierowało?
Jarosław Panek: Armani przeprowadził w modzie sporą rewolucję, zaczynając swoją karierę od kolekcji męskich. Tego nikt przedtem nie robił. Projektanci zawsze zaczynali od kolekcji damskich, a niektórzy wręcz nigdy nie zdecydowali się na projektowanie dla panów. I to był pierwszy strzał marketingowy Armaniego, bo od razu został przez media zapamiętany i wyróżniony. Wówczas była to niemała sensacja, ale i wielkie ryzyko dla samego projektanta, który tym samym rzucił wszystko na jedną szalę. Przypomnę, że dla sfinansowania tej pierwszej kolekcji i pokazu sprzedał swojego volkswagena garbusa, którego zresztą później odkupił. Od kolekcji męskiej zaczęła się jego kariera w Hollywood, gdy Richarda Gere w filmie „Amerykański Żigolo” ubrał w swój garnitur. Myślę, że zdecydował się na uruchomienie damskich kolekcji z przyczyn czysto ekonomicznych. Szybko zdał sobie sprawę, że moda męska to spory rynek, ale jednak nisza, którą dopiero rozwinie w wielki biznes, zaś moda damska, to pewniak. Wtedy to panie kupowały więcej tej „wysokiej mody”, a po sukcesie kolekcji męskiej, Armani miał już nazwisko, przychylność prasy i markę, którą mógł także sprzedawać kobietom. Giorgio zawsze był znakomitym przedsiębiorcą i wiedział na czym szybko można zarobić pieniądze. Dlatego zdecydował się także na ubieranie kobiet.

Jedną z największych zasług, jakie przypisuje się Armaniemu, jest stworzenie męskiego garnituru, który przestał kojarzyć się ze strojem do pracy dla bankiera, a stał się wygodnym, luźnym, ale nadal eleganckim, codziennym wyborem. Można powiedzieć, że zdjął w ten sposób mężczyznom krawat, nie odbierając im szyku i udowadniając, że luksus nie musi być synonimem sztywniactwa. Jakie inne przełomowe zasługi dla świata mody można mu przypisać?
Takich przełomów było wiele, ale istotnie elegancka wygoda stała się jego znakiem rozpoznawczym. Miuccia Prada zawsze powtarza, że albo chce się nosić ubrania eleganckie albo wygodne. Tymczasem Armani pokazał wszystkim, że można to połączyć. W ramach tej wygody stworzył więc zupełnie nową sylwetkę, z łagodnie opadającą linią ramion. Przed nim wszystkie marynarki i garnitury miały zwykle watowane poduszki na ramionach, żeby je podnieść. Marynarki były usztywniane podszewkami, wklejkami z końskiego włosia. Armani to wszystko wyciągnął z tych ubrań. Zostawił je luźniejsze, lejące, a ramiona w marynarkach przestały wyglądać jak wojskowe mundury z epoletami.
Kolejną jego zasługą w modzie, było połączenie t-shirtu z marynarką. Sam zaczął się pokazywać tak ubrany na pokazach i dziś takie połączenie to niemal klasyka. Wielkim przełomem była też demokratyzacja tej wysokiej mody po wprowadzeniu linii Emporio Armani. Ona nadal była i jest wysokiej jakości - elegancka, wytworna, luksusowa, ale skierowana dla młodszego klienta, przy tym jednak dużo tańsza. Armani otworzył luksus na młodszą klientelę, która dopiero aspiruje do bycia zamożną.
Po śmierci Karla Lagerfelda, w jednej z radiowych audycji powiedział Pan: „Ludziom wydawało się, że on i Armani będą żyć wiecznie”. Dziś obydwu już z nami nie ma, co bez wątpienia zamyka pewien poważny rozdział w historii światowej mody. Swoje kariery rozpoczynali w podobnym czasie, kiedy o trendach w tej branży nie decydowały wielkie korporacje czy słupki w Excelu, tylko autorskie pomysły, rodzące się z pełnej niezależności. Jak taka autonomia wpłynęła na początki zawodowej drogi włoskiego projektanta?
Zdecydowanie Armani zawsze słynął z niezależności i jako dojrzały już przedsiębiorca bardzo tego pilnował. Ale były takie momenty w jego życiu, że mocno zastanawiał się nad sprzedażą firmy dużym graczom z branży luksusowej. Był taki czas, że negocjował nawet z Inditexem, czyli właścicielem Zary. Ostatecznie nie dogadali się z Amancio Ortegą i chyba na dobre mu to wyszło. Potem już takich planów nie było, a Armani chyba zrozumiał, że niezależność pozwala mu być sobą, pozwala zachować DNA marki i daje mu komfort bycia konsekwentnym. Giorgio Armani SpA jako firma prywatna, nienotowana na giełdzie, nie miała presji ciągłego poprawiania wyników, tak jak choćby Burberry czy Prada. Jej założyciel mógł pozwolić sobie na straty, na długofalowe strategie, które w efekcie czyniły tę markę jeszcze bardziej znaną, jeszcze mocniejszą i wyrazistą.
Dwóch wielkich kreatorów mody - Lagerfelda i Armaniego - zestawił Pan ze sobą jeszcze w innym kontekście, wysuwając tezę, że to oni najlepiej z wszystkich założycieli domów mody czuli potrzeby młodego klienta, odpowiadając na jego oczekiwania poprzez doskonałe poruszanie się między epokami. Jakie znaczenie to stwierdzenie ma w świetle dzisiejszych, coraz bardziej zakręconych, modowych nowinek?
Armani i Lagerfeld byli fenomenami na rynku mody, bo sami będąc praktycznie najstarszymi żyjącymi kreatorami, zdobywali klientów i fanów wśród najmłodszej klienteli. Właściwie dyktowali trendy, tworzyli linie ubrań, kierowane do młodych. Oni nie tyle mieli wyczucie trendów wobec tej grupy konsumentów, oni te trendy tworzyli, wymyślali, narzucali, bawili się razem z młodymi odbiorcami modą. Lagerfeld kokietował młodszą klientelę swoją kotką Puopette, która miała nawet swój profil na Instagramie i była czymś, czym jest teraz Labubu. Armani zachwycał najmłodszych swoją niezwykłą… kondycją. Ćwiczył na siłowni, pokazywał się w obcisłych podkoszulkach, które jeszcze w wieku 70 lat pokazywały jego umięśnione ciało. Od osób, które z nim pracowały, wiem, że obsesyjnie dbał o zachowanie młodości, o zdrową dietę, ćwiczenia. Imponował tym wielu młodym Włochom. Nie pokazywał się jak Roberto Cavalli z cygarem i kieliszkiem wina. Prędzej można było zobaczyć jego zdjęcia z plaży, jachty i muskularne ciało. Wielu młodych ludzi, modelek i modeli, widziało w nim kogoś, kto daje im szansę zrobienia kariery. Imponowało to im. Linia Armani Jeans, a potem Armani Exchange, stworzona wspólnie z początkującymi projektantami z Nowego Jorku, były wielkim ukłonem właśnie w stronę młodych klientów.

Giorgio Armani przez lata swojej działalności pracował dla największych firm i osobistości na świecie. Ubierał gwiazdy Hollywood, zaprojektował kilkanaście kreacji dla Lady Gagi, stylizował sportowców, nawiązał współpracę z osobistą marką Cristiano Ronaldo, tworzył również dla Ferrari, dla piłkarskiej reprezentacji Włoch, SSC Napoli, a nawet projektował pałacowe wnętrza. Wniosek z tego, że był niebywale wszechstronny i nie zamykał się na żadne obszary. Czego jeszcze się podjął?
Ja wciąż postrzegam Armaniego nie tylko jako wybitnego projektanta, ale jako zdolnego przedsiębiorcę, który szybko zrozumiał, że sam jest marką osobistą, którą można sygnować prawie wszystko. To nie był pomysł nowy, bo kiedyś tak samo swoją markę sprzedawał Pierre Cardin, który jednak podobnie jak Calvin Klein sprzedał swego czasu tyle licencji na wszystko innym firmom, że w końcu stracił nad tym wszystkim kontrolę i spauperyzował własną markę. Armani robił to o wiele bardziej umiejętnie. Owszem, jak wszystkie domy mody sprzedał licencję na biżuterię, perfumy i okulary, ale nad innymi produktami pochylał się z większą ostrożnością. Jeśli coś sygnował swoim nazwiskiem, dbał o to, żeby to nie było tanie, pilnując zachowywania DNA marki. Szczególnie to było widać w jego linii mebli Armani Casa. Mebli równie luksusowych i równie minimalistycznych jak jego ubrania. Jego tapety, kanapy, poduchy, lampy, szezlongi, stoły były niemal przeniesione z kolekcji ubrań. Równie drogie, równie luksusowe. Tymi meblami zaczął urządzać hotele sygnowane swoim nazwiskiem. Tworzył swoje własne uniwersum. Meble Armani, kwiaciarnie Armani, kawiarnie Armani Caffe, księgarnie, słodycze, czekolady, ciasta. Osobiście uważam, że nie ma lepszego ciasta Panettone przed Bożym Narodzeniem niż Panettone kupione w jego cukierni Armani Dolci w mediolańskim butiku przy Via Manzoni. Oczywiście firma nie wypiekała tych ciast. Zamawia je u najlepszych włoskich cukierników, zaś tabliczki czekolady u najlepszych belgijskich producentów. Różnica między Pierrem Cardinem a Armanim polegała na tym, że Cardin nie zadbał o jakość produktów na licencji jego nazwiska, nie przewidział, że za 10 lat będzie można w marketach kupić skarpetki i patelnie opatrzone jego nazwiskiem, które staną się przez to synonimem powszechności i taniości. Armani sygnował wiele rzeczy swoim nazwiskiem, ale nadal było to dostępne tylko dla wybranych, nadal drogie i luksusowe.
Jak Pan rozumie jedną z najbardziej znanych sentencji Giorgio: „Elegancja nie polega na tym, żeby być zauważonym, tylko zapamiętanym”?
Armani żył w przekonaniu, że tworzone projekty muszą być ponadczasowe, konsekwentne, takie po których danego projektanta się zapamiętuje i rozpoznaje. Ale takie są projekty wielu domów mody. Ktoś kto się na niej dobrze zna, z daleka i bez patrzenia na metkę odróżni Burberry od Versace, a Cavallego od Armaniego. Zatem w tym twierdzeniu nie tyle stawiał swoje nazwisko w opozycji do innych projektantów, co swoje nazwisko do mody typu fast fashion, która nie ma swojego DNA. Jest jednosezonowa, krzykliwa, nadmiernie rzucająca się w oczy, ale za chwilę zapomniana, bo już modne jest co innego. Armani rozumiał modę, jako ludzi ubranych dobrze, z klasą, ponadczasowo, czasem na wiele sezonów, a nie super modnie, ale na jeden sezon. Prawdę mówiąc elegancja nigdy nie rzuca się w oczy, jest za to dyskretna i konsekwentna, ale ta konsekwencja pozwala na bycie zapamiętanym.
Giorgio Armani zmarł w jubileuszowym roku, 50 lat po założeniu słynnego domu mody. Ludzie, z którymi pracował przez prawie pół wieku, napisali do niego pożegnalny list, obiecując w nim, że w następnych latach będą starali się podtrzymywać tradycję i kontynuować dzieło swojego szefa. Jakie dziedzictwo im pozostawia, i na ile przedłużenie tej wizji będzie możliwe w przyszłości, już bez obecności najważniejszej postaci?
Cóż, następcy mają moim zdaniem dość łatwe zadanie. Armani zostawił im niezwykłe dziedzictwo i ogromne archiwa. Można z nich czerpać i czerpać. Można wyciągać z szuflady projekty jego kolekcji sprzed 20 lat i na nowo je interpretować. Można nadal zachowywać minimalizm, który w przypadku Armaniego nie oznaczał jednak pomysłów okrojonych do kilku idei, bo jego minimalizm, był dość… rozbuchany. Taki paradoks. Armani mistrz skromności, król beżów, szarości i granatów zwłaszcza w linii Emporio Armani, tak naprawdę był o wiele bardziej barwny. To minimalizm, w którym kipiało jednak od całej palety kolorów, od całej palety faktur tkanin, krojów, technik szycia. I na tym polegał jego fenomen, że za tym minimalizmem, zawsze krył się… nadmiar, ale umiejętnie schowany, ściszony, wytonowany. Swoim następcom Armani zostawił najlepszy z możliwych podręczników projektowania, czyli przepastne szuflady archiwów, które w połączeniu z talentem młodszych następców, mogą przynieść spektakularne rezultaty. Ale życie może być też przewrotne i jeśli dojdzie do sprzedaży firmy jakiemuś dużemu koncernowi modowemu typu LVMH, grupie Kering, czy Richemontowi, to w pogoni za zyskami w giełdowych raportach kwartalnych ten duch Armaniego może szybko ulecieć. Oby tak się nie stało.

Gdyby ten czarny scenariusz nakreślony przez pana Jarosława pod koniec ostatniej wypowiedzi rzeczywiście się ziścił, byłoby to z pewnością wbrew woli sprawcy całego zamieszania. Re Giorgio, czyli król Giorgio, jak go nazywano, zawsze pilnował bowiem swojej niezależności i nigdy nie dał się wykupić wielkim, oferującym olbrzymie pieniądze holdingom. Cenił sobie pracę w rodzinnej firmie, którą mimo 90-tki na karku doglądał niemal do końca swojego życia. W czerwcu bieżącego roku po raz pierwszy nie pojawił się na Tygodniu Mody Męskiej w Mediolanie, co po uwzględnieniu złego stanu zdrowia włoskiego kreatora, zostało przyjęte z należytym zrozumieniem.
Na wieść o jego śmierci zareagowało wiele postaci ze świata polityki, kultury i show-biznesu. Donatella Versace, a więc jego największa rywalka w branży, przyznała wprost, że "straciła brata w modzie", Julia Roberts bez skrępowania przyznała, że to Armani nauczył ją prawdziwej elegancji, a premier Włoch Giorgia Meloni wyraziła wielkie uznanie wobec zmarłego ambasadora Italii w świecie. Dzień 8 września, kiedy odbyły się uroczystości pogrzebowe Armaniego, został ogłoszony dniem żałoby w Mediolanie, flagi na budynkach publicznych opuszczono do połowy masztu, a wszystkie sklepy Armaniego we Włoszech zostały zamknięte, aby oddać hołd genialnemu projektantowi.










RIP♾️